Takiej frekwencji krakowianinowi Marcinowi Koszałce mogłoby pozazdrościć wielu kolegów, a nawet producenci hollywoodzkich hitów. Tuż przed prapremierą nowego dokumentu reżysera pt. "Istnienie" podczas Krakowskiego Festiwalu Filmowego duża sala kina Kijów pękała w szwach. Film przyciągnął tłumy, które chciały sprawdzić, w jaki sposób Koszałka przedstawił na ekranie krakowskiego aktora Jerzego Nowaka - pisze Rafał Stanowski w Dzienniku Polskim.
Film przyciągnął tłumy, które chciały sprawdzić, w jaki sposób Koszałka przedstawił na ekranie krakowskiego aktora Jerzego Nowaka. A także czy temat umierania - który wspólnie podjęli - zasłużył na miano kontrowersyjnego. W tym kontekście burza, jaka wybuchła, gdy reżyser ujawnił po raz pierwszy swe plany, przysłużyła się promocji tytułu. Znalezienie jednego z ośmiuset siedzących miejsc graniczyło z cudem. Reżyser, co zapowiadał m.in. na naszych łamach, z premedytacją rozczarował osoby żądne bulwarowej sensacji. Nie oczekiwał bowiem na śmierć swego bohatera (co byłoby zabiegiem nieetycznym), ale podpatrywał, jak człowiek przygotowuje się do swego odejścia, co wtedy czuje, jak reaguje. "Istnienie" to refleksja nad umieraniem i starością daleka od stylistyki MTV. Długie kadry o wystudiowanej, surowej estetyce skłaniają do zamyślenia, a jednocześnie unikają nadmiernego szokowania. Na pierwszym planie pozostaje Jerzy Nowak, który odk