"Rigoletto" w reż. Natalii Babińskiej w Operze Nova w Bydgoszczy. Pisze Katarzyna Bogucka w Expressie Bydgoskim.
Doskonały chór i orkiestra, świetni soliści i nieśmiertelne dzieło, ostra szpila wbita w współczesne obyczaje "Rigoletto" Giuseppe Verdiego w reżyserii Natalii Babińskiej przypomina lekcję fizjologii, a może nawet sekcję zwłok na... zepsutych elitach (skądinąd, jak podobne są do siebie słowa "elita" i jelita"...). Bohaterowie, najpierw dokładnie przeżuci, trafiają do żołądka (zmierzając w wiadomym kierunku), w którym mieszają się ze sobą, jak to w procesie trawienia bywa, ku uciesze - chwilowej - gospodarza tego "ciała". Gospodarz apetyt ma wielki, ale kąski smakują mu tylko w momencie ich upolowania, później organizm domaga się kolejnych atrakcji i kolejnych... Rozpusta od środka Takie skojarzenia wzbudziła we mnie scenografia Diany Marszalek, tysiące udrapowanych na podobieństwo jelit metrów materiału krwistoczerwonego i amarantowego, a w nich splecione ciała (sceny erotyczne są, ale nie przesadzone, ale uzasadnione) w jaskrawo kolor