W dniach pierwszych trzech spektakli "Króla Rogera" przebywałem w Gruzji. Po powrocie okazało się, że następne odbędą się dopiero za wiele miesięcy - pisze Sławomir Pietras w Tygodniku Angora.
Jest to rezultatem koprodukcji pozbawiających bywalców Opery Narodowej możliwości uczestniczenia w codziennych spektaklach nowego tytułu, który bez względu na sukces lub klęskę odjeżdża z realizatorami, dekoracjami, kostiumami, obsadą i czym tam jeszcze do innych teatrów - uczestników koprodukcji, aż powróci (albo i nie!), zwłaszcza po zacytowanych poniżej recenzjach. Pod tytułem "Klęska Mariusza Trelińskiego, czyli stare pomysły nowoczesnego teatru" Jacek Marczyński napisał w "Rzeczpospolitej": "W Operze Narodowej doszło do trzeciego spotkania Mariusza Trelińskiego z >>Królem Rogerem<< Karola Szymanowskiego. Jeśli reżyser wybiera znowu ten sam utwór, powinien mieć ważny powód... W 2018 r. w Operze Narodowej pod względem interpretacyjnym ten artysta nie ma nic do dodania. Mariusz Treliński poszedł za to śladem najmniej zdolnych współczesnych reżyserów, którym wydaje się, że spektakl operowy musi okazać pogardę dla muzyki. Pozbawił więc