Gdyby nawet Marylin Monroe zmartwychwstała, nauczyła się polskiego i wymówiła swoim zachrypniętym szeptem: "Jestem kotką na rozgrzanym od słońca blaszanym dachu", nie mogłaby ta kwestia zabrzmieć sexy. Różnica między tym, jaki jest ten spektakl, a jaki być powinien, jest taka, jak różnica brzmień tytułu polskiego i w oryginale (proszę sobie na głos powtórzyć: "Kotka na rozgrzanym od słońca blaszanym dachu" i "Cat on a Hot Tin Roof". (Wrocławski spektakl ciągnie się jak jego tytuł.) Kotka... jest jedną z bardziej znanych sztuk Tennessee Williamsa chociaż amerykańska krytyka uważała ją z początku za wtórną, mniej wartościową od wcześniejszych jego sztuk, posługującą się bez pardonu melodramatycznymi clichés, pisaną dla doraźnego, komercjalnego efektu. Jej sukces na Broadwayu przypisywano przede wszystkim aktorom i reżyserii Elii Kazana. Mimo to od połowy lat 50. do dzisiaj "Kotka..." pojawia się w repertuarze scen na całym świecie.
Tytuł oryginalny
Amerykański dramat na ulicy Rzeźniczej
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr Nr 3/1988