- Ta sztuka przypomina film drogi. Jestem reżyserem filmowym, w teatrze pracuję od czasu do czasu i zawsze te filmowe odniesienia interesują mnie szczególnie. Myślę, że wytrawny widz kinowy znajdzie w naszym spektaklu cytaty z kilku znanych amerykańskich filmów - mówi reżyser ROBERT GLIŃSKI, przed premierą "Loretty" w Teatrze Powszechnym w Warszawie.
Robert Gliński, reżyser: - "Loretta" to satyra na amerykańskie mity: marzenia o sukcesie, sławie, wspaniałym seksie i bogactwie. My, Polacy, mamy w sobie zakodowany kompleks Ameryki. Kiedyś chcieliśmy do tej Ameryki za wszelką cenę emigrować. Teraz czasami ją krytykujemy, ale ten amerykański sen ciągle w nas tkwi jak jakaś drzazga. Sztuka pokazuje też odwieczny konflikt kobiecości z męskością. Z tekstu wynika, niestety, że kobiety są silniejsze. Mężczyźni w tej sztuce to siusiu-majtki, nieudacznicy, gamonie, którzy nie potrafią odnaleźć się w życiu. Kobiety są interesujące, mają siłę i wytyczony cel działania. Jednak "Loretta" to komedia. Trochę gorzka komedia. Choć jest tu też miejsce na happy end. Praca nad tym tekstem nie była prosta. Po pierwszej euforii trafiliśmy na rafy. Zastanawialiśmy sie, jak znaleźć złoty środek między dynamiczną, niemalże komiksową akcją, a zawartymi w tekście pytaniami o współczesny świat, o postawy l