Jan Klata wyreżyserował w Bochum "Amerykę" według Franza Kafki. Spektakl to mocne oskarżenie europejskiej kultury, która na podobieństwo amerykańskiej staje się miałka i prymitywna - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.
Teatr niemiecki przez długie lata pokazywał prozę Kafki przede wszystkim poprzez doświadczenie Holocaustu i totalitaryzmu. Niewinnie prześladowani bohaterowie "Ameryki", "Procesu", "Zamku" byli prototypami ofiar despotycznych systemów: nazizmu i komunizmu, a ich ponury, opresyjny świat - alegorią absurdalnej rzeczywistości XX w. W Niemczech funkcjonuje nawet specjalny termin: "kafkesque", którym określa się połączenie absurdu, groteski i fatalizmu, charakterystyczne dla niemieckojęzycznych inscenizacji Kafki. Przedstawienia utrzymane w tym duchu ma w repertuarze niemal każdy teatr. Spektakl według "Ameryki", który Jan Klata wyreżyserował w Bochum, zrywa całkowicie z tą stylistyką. Nie ma tu mrocznych korytarzy, zasnutych pajęczynami szaf, opresyjnych urzędów, pobielonych twarzy, nie ma atmosfery sennego koszmaru i grozy. Jeśli już pojawia się kafkowski melonik, to jako ironiczny cytat bardziej z Chaplina niż z Kafki. Zamiast Ameryki początku XX w., do