Trudna, ambiwalentna relacja między bohaterami "Aniołów" a ich amerykańską ojczyzną, rozłam między miłością do pięknych, głęboko humanistycznych idei a wstrętem i sprzeciwem, jakie budzi ułomność, zakłamanie i wstrętne uprzedzenia ludzi, którzy winni się czuć osobiście odpowiedzialni za realizację owych idei, to element sztuki, który okaże się najbardziej uniwersalny i znaczący dla publiczności - nie tylko w USA - o Tony'm Kushnerze i jego "Aniołach w Ameryce" pisze Kamila Sławińska w Tygodniku Powszechnym.
"Gotowanie lasagne od zawsze było moim paradygmatem tworzenia sztuki teatralnej" - wyznaje żartobliwie Tony Kushner. Włoska zapiekanka jest dla nagrodzonego Pulitzerem pisarza urzeczywistnieniem idei dzieła dramatycznego jako karkołomnej kombinacji sprzecznych elementów, balansującej na krawędzi przesytu i chaosu. Takie są też obsypane nagrodami "Anioły w Ameryce", które trafiają na deski Teatru Rozmaitości. Mimo przemian politycznych i społecznych, które zaszły w ciągu 15 lat od amerykańskiej premiery, postępującej ewolucji gustów i przewartościowania pojęcia kulturowego mainstreamu "Anioły w Ameryce" to do dziś wybuchowa mieszanka. W tym długim, pełnym odważnych rozwiązań formalnych oraz błyskotliwych dialogów, zaludnionym tłumem postaci utworze mieszają się historia i fikcja, a postacie historyczne ucinają sobie pogawędki z mieszkańcami Nowego Jorku. W jednej scenie powaga zderza się z groteską, a niewybredny żargon homoseksualistów z wys