Połączenie dramatu, teatru lalek i granej na żywo muzyki dało niezwykły efekt - o spektaklu "Morrison/Śmiercisyn" w reż. Pawła Passiniego na Festiwalu Prapremier w Bydgoszczy pisze Agnieszka Serlikowska z Nowej Siły Krytycznej.
Miejsce spoczynku Jima Morrisona jest jednym z najchętniej odwiedzanych grobów na paryskim cmentarzu Pre-Lachaise. Co tak naprawdę przyciąga tu ludzi? Hipnotyczna muzyka i poetyckie teksty Morrisona? Legenda, jaką obrosła postać artysty? Przedwczesna, tajemnicza śmierć? W sennej wizji Artur Pałyga i Paweł Passini odzierają Morrisona z mitu o kolejnym amerykańskim bogu, jednocześnie pogłębiając inny - o Śmiercisynu. Śmierć jest w spektaklu fascynacją i przekleństwem, wyzwaniem i inspiracją, początkiem, a zarazem końcem. W jednej z pierwszych scen widzimy Morrisona (Sambor Dudziński) w wannie, jego partnerka - Pamela Courson (Helena Sujecka) próbuje go obudzić. Sen Jima okazuje się jednak snem wiecznym. Oto sceniczne odtworzenie śmierci muzyka. "Morrison/Śmiercisyn" rozgrywa się między jawą a snem. W rzeczywistości wydaje się osadzony wątek zespołu, który próbuje przebić się na rynku muzycznym. Nastawiona na zysk wytwórnia chce koniecznie nam