Spektakl wciąga widza od pierwszych minut frapującą historią, czarnym, nieco rubasznym humorem i magią codzienności - o spektaklu "Czaszka z Connemary" w reż. Katarzyny Deszcz w Teatrze Śląskim w Katowicach pisze Anna Wróblowska z Nowej Siły Krytycznej.
Reżyserka Katarzyna Deszcz upodobała sobie ostatnio dramaturgię irlandzką. Jej najnowszy spektakl - "Czaszka z Connemary" w Teatrze Śląskim w Katowicach dowodzi, że jeśli robi się coś z pasją, to zawsze wyjdzie z tego coś dobrego. Spektakl wciąga widza od pierwszych minut frapującą historią, czarnym, nieco rubasznym humorem i swoistą magią codzienności. Stary piecyk żeliwny, kredens, taborety, fotele i stół, który najlepsze lata ma już za sobą, sprawiają, że czujemy się dziwnie swojsko obcując z tą przestrzenią i z bohaterami McDonagha. Wiele osób z pewnością poczuło się jak w starej śląskiej kamienicy, gdzie kredens był meblem kluczowym. Katarzyna Deszcz pokazuje, że Irlandczykom i Polakom niezwykle blisko do siebie. Bliskość tę podkreślają także postaci: okaleczone przez los lub czas, dalekie od doskonałości, szukające ukojenia w alkoholu. Cierpiętnicze upodobania Polaków sprawiają, że postaci McDonagha od razu wzbudzają w nas s