Cała Polska przecież ma Grotowskiego w małym palcu, cała Polska w cieniu (opolskiego i dolnego) Śląska, cała Polska przecież widziała wszystkie Grotowskiego filmy, zwłaszcza te oscarowe, cała Polska wyssała Grotowskiego z mlekiem matki, pośmialiśmy się z celebrytów, a teraz odpowiedzmy sobie na pytanie: co wynika z "l'affaire Wendzikowska"? - reżyser i dyrektor Narodowego Teatru Starego im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie pisze w Tygodniku Powszechnym.
"Mądrość wieków trwa w cytacie", że zacytuję Benjamina Disraelego. Wobec tyranii chwili cytaty się skracają, nikt nie ma czasu cytować czegokolwiek ponad nazwisko. Dobrze rzucić jakimś cytatem, byle krótkim, więc najlepiej po prostu nazwiskiem. Wendzikowska? W show-businessie, w dzień targowy takie słyszy się rozmowy (uwiecznione akurat w zeszłym tygodniu, konkretnie konwersacja pomiędzy hollywoodzką Sigourney Weaver a polską Wendzikowską). RIPLEY: Grotowski, huh? WENDZIKOWSKA: Huh? No i wszczęła się afera. Prześwietlono zarówno Grotowskiego (ki diabeł? - aż się Wikipedia przegrzała), jak i, niestety, dziennikarkę-aktorkę Wendzikowską. I wyszło, że nie skończyła wyższej szkoły (szkoły Machulskich, konkretnie). Hańba! Niestety, okazało się również, że jest absolwentką Batorego, co mnie już nieco ubodło osobiście ze względu na fakt, że chyba się starzeję, gdyż wydaje mi się, iż za moich czasów jednak trzeba było Groto