- Czułabym się już nie za bardzo w swojej skórze, gdybym miała teraz grać tzw. podlotki na scenie - mówi śpiewaczka Aleksandra Kurzak, która 15 czerwca wystąpi w operze "Madama Butterfly" na placu Defilad w Warszawie.
Bohaterki oper różnią się temperamentem, charakterem, pochodzeniem. Czy ma pani stosunek emocjonalny do partii, które pani wykonuje? - Dla mnie zdecydowanie nadrzędna jest warstwa muzyczna. Opera jest czymś innym niż teatr. Oczywiście aktorstwo jest ważne - historia musi być wiarygodna. Jednak muzyka niesamowicie poszerza opowieść, doświadczenie. Spójrzmy na przykład na Toscę - jest to rola, o której zawsze marzyłam i za kilka lat będę debiutować w tej partii. Jeśli spojrzelibyśmy tylko na historię, to wbrew temu, co się utarło - że Tosca to silna i odważna kobieta - tak naprawdę to naiwna i głupiutka dziewczyna (przynajmniej moim zdaniem). Jednak potęga muzyki, jej emocjonalność, niuanse sprawiają, że jest to rola, o której marzę. A czy muzycznie można znudzić się jakąś partią, mieć jej dość? - Można - ja ze względu na to, jaki głos posiadałam jako studentka, przez mniej więcej 20 lat śpiewałam głównie komedie operowe, umiera