Rozmawiała z marszałkiem tylko raz. Po jej prośbie dał pieniądze, by mogła podwyższyć pensje pracownikom. Przy drugiej wizycie nie rozmawiał - od razu zwolnił. Ale wielu stoi za nią murem. Szefowa Teatru Rozrywki wyrzucona przez podsłuchaną prywatną rozmowę. "Zostałam niesprawiedliwie potraktowana" - mówi w Gazecie Wyborczej - Katowice Aleksandra Gajewska, dyrektor Teatru Rozrywki w Chorzowie.
Marta Odziomek: Czy pani wiedziała, że była nagrywana przed rozpoczęciem konferencji prasowej? Aleksandra Gajewska: Ależ skąd! Ten portal, który potem opublikował nagranie, a którego nigdy już nie wymienię z nazwy, nie miał do tego żadnego prawa. Ani do nagrywania, ani tym bardziej do publikowania nagrania w sieci. Mikrofon leżał na stoliku. - Przed konferencją prasową to normalne. Nawet jeśli był włączony i rejestrował rozmowę, to taka rozmowa nie ma przecież prawa być wykorzystana. To na pewno nie jest żadne dziennikarstwo. To skandal. Kiedy dowiedziała się pani o tym nagraniu? - Zaraz po konferencji prasowej dotyczącej premiery "Hotelu Westminster", czyli w środę 29 maja, nagranie trafiło do sieci. Co pani czuła? - Byłam zszokowana. Nie dość, że nagrano, to jeszcze opublikowano prywatne rozmowy wielu ludzi, a w dodatku jedną z nich - moją z reżyserem - wycięto z całego materiału i zmanipulowano ją w obrzydliwy spos