"Draka" Natalii Fijewskiej-Zdanowskiej w reż. autorki w Teatrze Młyn w Warszawie. Pisze Adriana Prodeus, członek Komisji Artystycznej XX Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
"Draka" pochodzi z gwary warszawskiej. Jak pisał Wiech, początkowo wyraz ten oznaczał uliczną bójkę, a w czasach powojennych jakiekolwiek widziane tam zabawne, oryginalne zjawisko: "draką jest pojawienie się dorożki konnej, powożonej przez siedzącego na koźle, zalanego w pestkę eleganckiego pasażera, podczas gdy dryndziarz śpi snem sprawiedliwego na poduszkach swego wehikułu. Drakę stanowi korowód studentów, idących dla kawału gęsiego na ulicy. Dracznie wygląda towarzystwo wracające o świcie z balu w bibułkowych szyszakach i papierowych fezach." Znaczenie tego słowa poszerzyło się wchodząc do potocznej polszczyzny. Kojarzymy je dziś z grandą, chryją i hecą. Spektakl sióstr Fijewskich, grany na scenie Staromiejskiego Domu Kultury, na pewno draką nie jest. To sprawnie poprowadzony melodramat, pełen rubasznego humoru, który gatunkowo przynależy do formuły teatru mieszczańskiego. Owszem, błyskotliwie operuje "warsiawskiem charakterkiem" i czuć w