Nie ma teatru bez okrucieństwa - twierdził na początku lat trzydziestych reformator współczesnej sztuki teatralnej, Antonin Artaud. Idea okrucieństwa jest nierozerwalnie związana ze sztuką dramatyczną od czasów greckiej tragedii, jest obecna w najwybitniejszych dziełach kultury, u najwspanialszych twórców. "Gdyby Tytus Andronikus miał sześć aktów - pisze o jednej z szekspirowskich tragedii Jan Kott - Szekspir dobrałby się do widzów w pierwszych rzędach i kazał im zginąć w okrutnych męczarniach". A przecież ani Tytus... nie jest najkrwawszym z dramatów stratfordczyka, ani Szekspir nie jest najokrutniejszym z dramaturgów. Fala okrucieństwa powraca co jakiś czas w teatrze. Pojawia się, by wytrącić publiczność z utartych przyzwyczajeń. Wyrasta z buntu przeciw sztuce uładzonej i bezdusznej. Niemowlę ukamienowane dla rozrywki Na świecie pojawił się kilka lat temu nowy nurt dramatyczny. Niezwykle brutalne-pełne przemocy i seksu - sztuki bulwersują
Tytuł oryginalny
Albertynka obdarta ze skóry
Źródło:
Materiał nadesłany
Nowe Państwo nr 40