"Ala z elementarza" w reż. Agnieszki Glińskiej Tearu Na Woli w Warszawie. Pisze Iwa Poznerowicz w serwisie Teatr dla Was.
Wspomnienia Aliny Margolis-Edelman dotyczą czasów, gdy na ziemi było piekło. Wspomnienia z warszawskiego getta powinny więc porażać. Te jednak nie porażają. Agnieszka Glińska przeniosła tekst na scenę Teatru na Woli, do współpracy zaprosiła Zuzannę Fijewską-Maleszę i stał się cud: mamy do czynienia z trudnym, czasami przerażającym scenariuszem oraz świetną aktorką. Widzowie nie patrzą na nią jak na wykonawczynię, patrzą na Alinkę, są z nią w gettcie, w szafie w czasie czystek gestapowców, na Umschlagplatzu, a po ucieczce - w domu Zyzulców na Ursynowie. Są z dziewczyną, która, będąc w piekle, nadal jest wrażliwa i delikatna. Mimo wszystko. Przedstawienie zaczyna się sielankowo. Prawie pusta scena, na podeście biurko i krzesło. W tle zdjęcie dziewczynki. Bohaterka siada za blatem i zaczyna wspominać swoje dzieciństwo w zamożnej, żydowskiej rodzinie lekarzy. Rodzice nie są zbyt religijni, dziewczyną i jej bratem zajmuje się niania. To