"Czerwone komety" w reż. Jarosława Tumidajskiego w Teatrze im. Solskiego w Tarnowie. Ocenia Dziennik - Kultura.
"Czerwone komety", sztuka Andreasa Sautera i Bernharda Studlara, z kiczowatej świątecznej atmosfery ocala tylko ślicznego, puszystego kociaczka. W spektaklu Jarosława Tumidajskiego w Teatrze im. Solskiego w Tarnowie, nawet on jest podróbą: maskotką kupioną w supermarkecie. Ładną, ale tandetną. Jak życie Na scenie łóżko z Ikei, na łóżku bety, w betach on i ona. Oboje śliczni i wysportowani. Liii (Sylwia Gliwa) ma wzruszającą koszulkę i chciałaby na święta dostać prawdziwego dzidzia, Leopold (Michał Czernecki) ma seksowne gacie i sam jeszcze czuje się dzidzią. Nie wyrósł z sexy slipów, nie dorósł do ojcostwa. Teatralny nieboskłon upstrzony jest świętymi Mikołajami. Chyba śniętymi? Wiszą głową do dołu. Zdaje się, że wszyscy nie czują się najlepiej. Sztuka kolejnego już pokolenia niemieckich ąuasi-radykalistów, Sautera i Studlara, nie zawiera ani jednej odkrywczej myśli, nie ma w niej ani jednego oryginalnego konceptu. Jest za to mnogoś