Do ostatniej soboty myślałem, że takie rzeczy mogą się wydarzyć tylko w koszmarnych snach
Jeden z czołowych aktorów polskich w połowie sceny zapomina tekstu i ucieka za kulisy. Za nim znika jego partner, też znane nazwisko. Pozostała na placu boju młoda aktorka odtwarzająca główną rolę woła rozpaczliwie do kolegów: "A co ja mam zrobić?", po czym podąża ich śladem. Publiczność, która dotąd raczej drzemała, budzi się i z napięciem wyczekuje dalszego ciągu. Wrócą? Nie wrócą? Szczypię się w policzek. Nie, to nie sen małej dziewczynki, opisany ponad sto lat temu przez pewnego oksfordzkiego matematyka w książce dla dzieci. To premiera w Teatrze Dramatycznym miasta stołecznego Warszawy. Aktorzy w końcu ustalili z suflerem tekst, wrócili i dokończyli grę. Ale nawet gdyby bezbłędnie opanowali swoje role, i tak nie uratowaliby spektaklu. Przedstawienie Tomasza Hynka jest nieudaną próbą przeniesienia znanej powieści dla dzieci z wiktoriańskiej Anglii w XXI wiek. Reżyser, który z zawodu jest kompozytorem muzyki lekkie