"Jakobi i Leidental" w reż. Piotra Waligórskiego na Scenie Pod Ratuszem Teatru Ludowego w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
Kostka do kostki, tak, żeby się oczka zgadzały. Pięć do pięciu, trzy do trzech, jedno do jednego. To samo, gdy oczek brak. Wtedy pustka do pustki. Łyk herbaty? Nie zaszkodzi. Kiedy się nie ma kostki, co by pasowała do kostki na stole - opuszcza się kolejkę. Łyk. Zdanie po łyku? Nie zaszkodzi. O pogodzie bądź samochodzie, zdanie, zdanko, prostota jak kostka z oczkami, tyle że ze słów, bieda elementarna, choćby "Ala ma kota" - tyle wystarcza, tyle nie zaszkodzi. Łyk. Oczywiście, można bluffować, udawać, że się nie ma co dołożyć, po czym - atak. "Ala ma kota". Wygrywa ten, który wcześniej wszystkie swe kostki ułoży. Łyk. I tyle. Tak dzień w dzień, przez dzień cały, od cholera wie kiedy, diabli wiedzą, ile lat jeszcze - domino, łyk, "Ala ma kota", domino, łyk, "Ala ma kota", domino, łyk, "Ala ma kota". Rytm wystygania, inaczej zwanego losem. Domino, życie... W gruncie rzeczy - jaka to różnica? W opowieści "Jakobi i Leidental" Hanoch Levin