"Bajzel" w reż. Piotra Jędrzejasa na Scenie pod Ratuszem Teatru Ludowego w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
Ból jest już papierem. Ból życia rodzinnego w nowoczesności naszej, która nie sprzyja życiu rodzinnemu - w teatrze szeleści martwotą. Ból domowej wegetacji, podszytej psychicznymi toksynami, dla nowej dramaturgii naszej stał się już tak tandetnym gadżetem dyżurnym, że ciekawsza odeń jest doniczka kraszona dowolnym kłączem. Choćby rzepą. W środę wieczorem kontemplowałem akurat kaktusa. Podziwiałem zielone kolby kolczaste w brązowej doniczce, co z prawej strony sceny na półeczce przyspawanej do białej żerdzi sterczały. Podziwiałem polskie bonzai naczelnej rośliny Meksyku, bo w ramach cyklu "Środowa scena studyjna", Teatr Ludowy pokazał pod Ratuszem wyreżyserowany przez Piotra Jędrzejasa "Bajzel" pióra Krzysztofa Czeczota - i coś przecież robić musiałem. Tak, czy nie? Spokojnie, nie będę karbował loczków wica o związkach tytułu z zawartością dzieła, związkach, które okazały się związkami zgody idącej bardzo daleko. Odpuszczam. L