Widzieli kiedyś państwo muzyka filharmonii przeganiającego ulicznych grajków z ulicy? Albo kustosza muzeum zrzucającego obrazy wystawione w galerii pod chmurką? Pewnie nie. Za to w czwartek mogliśmy zobaczyć pracowników teatru wyganiających z niego aktorów - pisze Łukasz Kałębasiak w Gazecie Wyborczej - Katowice.
Było tak: hiszpańska grupa Kamchatka [na zdjęciu] wystawiła w ramach festiwalu A Part swój spektakl na katowickim rynku. Ośmioro aktorów w garniturach i z wielkimi walizkami w ręce zachowywało się jak przybysze z innej planety: osłuchiwało tramwaj (motorniczy się zatrzymał i czekał cierpliwie na zakończenie oględzin), przepychało samochód (kierowca nie miał nic przeciwko), zajęło zakład fryzjerski (fryzjer chętnie oddal nożyczki), zjadło komuś loda (przekazanego dobrowolnie) i tańczyło z ludźmi na rynku i okolicznych ulicach. Aż trudno było uwierzyć, że ludzie w Katowicach tak świetnie ich przyjmują. Dopóki nie weszli do Teatru Śląskiego. Fakt, że przez okno (bo i skąd mieli wiedzieć, do czego są drzwi), ale raczej nie spodziewali się tego, co ich tam spotkało. W skrócie: przyszła ochrona i wraz z paniami szatniarkami oraz bileterkami utworzyła szpaler, którym Hiszpanie grzecznie wyszli na zewnątrz motywowani uniwersalnymi prośbami "