Że tegoroczne Spotkania skończyły się trochę smutno, wina w tym Antoniego Czechowa, a zasługa Jerzego Jarockiego. "Wiśniowy sad" rozegrał on w tonach tak dyskretnych, że aż zimnych. Był to Czechow bardzo mądry, bardzo smutny i bardzo wyżarzony. Tak, jakby wszystko się tu skończyło, zanim się zaczęło. Jest przecież faktem niewątpliwym, iż w znakomitym tercecie reżyserskim krakowskiego Teatru Starego (właściwie ostatni to już dziś moment, że można o tercecie jeszcze mówić, wyrwa po Swinarskim nabrzmiewa coraz czarniejszym kirem) wypracował sobie Jarocki styl własny, kto wie, czy nie zdeterminowany poniekąd osobowościami wielkich partnerów, którzy jemu pozostawili miejsce właśnie na ową specjalizację w uczuciach wydestylowanych, w namiętnościach poddanych rygorowi myślowej oschłości?! "Wiśniowy sad" jest udanym przykładem tego stylu. Służy on także aktorom, którzy pod reżyserską opieką Jarockiego osiągają pełną finezyjność rysu
Tytuł oryginalny
Aktorzy w Czechowie
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny nr 282