Rzadko się zdarza, by bal przebierańców przeistoczył się w prawdziwy teatr. W Gietrzwałdzie cuda jednak się zdarzają. W najbliższą sobotę [2 kwietnia] twórcy Wspaniałego Teatru bez Nazwy odbiorą Nagrodę Ministra Kultury.
W 1993 roku przy okazji balu kostiumowego Teresa Grodzicka-Szymańska, ówczesna dyrektor ośrodka kultury, wpadła na pomysł, by mieszkańcy wsi odegrali scenki z własnego życia. Trzeba było wykorzystać rodzącą się w ludziach pasję. I tak zaczęła się oszałamiająca kariera teatru. Aktorami są tu profesjonaliści, ale w dziedzinach z teatrem mało kojarzonych: zawodowy drukarz, rolnik, lekarz, nauczycielka, właścicielka gospodarstwa agroturystycznego, policjant, sołtys. Teatr to istne kuriozum: zajęci sprawami zawodowymi ludzie znajdują czas, by ćwiczyć role. A na premiery przyjeżdżają ludzie z całej Polski. Pierwszą prawdziwą sztuką były "Kaprysy Łazarza" wg Stanisława Grochowiaka. Potem zespół znalazł reżysera w osobie Andrzeja Fabisiaka, zastępcy dyrektora Teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie. Już po pierwszych sztukach okazało się, że sala GOK-u jest zbyt ciasna, by pomieścić wszystkich widzów. Wkrótce teatr ruszył w tournée po reg