Iwona, księżniczka Burgunda w Teatrze Studio to commedia dell'arte a la Grzegorzewski
Bohaterką Iwony, księżniczki Burgunda zrealizowanej przez Ewę Bułhak jest Forma. Na dużej scenie Teatru Studio to ona, a nie tytułowa persona z literackiego oryginału, gmerze, grzebie, ciamka się w sobie. Przerost Formy nad treścią zadławią w efekcie sztukę Gombrowicza. Paradoksalnie tragiczny los przedstawicielki najniższych sfer społeczeństwa Iwony Copek, perwersyjnie uśmierconej przez autora na Dworskich Wysokościach przy pomocy trywialnej ości karaska, staje się także udziałem samej sztuki, kończącej się właśnie tym incydentem. Bułhak, idąc za ciosem sukcesu swego Mizantropa przetworzonego na abstrakcyjną postmodernistyczną kompozycję sceniczną, w podobnej manierze postanowiła zainscenizować przedwojenny debiut dramaturgiczny Gombrowicza. Zignorowała autorskie Uwagi o grze i reżyserii dołączone do Iwony. Szczególnie te, że należy najsilniej uwydatnić wszystkie elementy groteski i humoru neutralizujące przykrą osnowę sztuki, nie zatrac