Henryk, Aleksander i Piotr Machalicowie wystąpili w Zielonej Górze - z którą znanych aktorów łączą prywatne wspomnienia - podczas Winobraniowych Spotkań w Lubuskim Teatrze. "Cena" A. Millera jest pierwszym spektaklem, w którym spotkał się cały aktorski klan. Jakie to uczucie: zagrać z rodziną na scenie? - pytaliśmy na początek każdej z trzech rozmów.
ALEKSANDER MACHALICA: - Zmierzaliśmy w tym kierunku od dłuższego czasu. Henryk był najaktywniejszy w szukaniu tekstu, w którym moglibyśmy coś razem zrobić. I to on znalazł "Cenę". Potem pytanie: gdzie to robimy? Ze względu na różne czynniki, m.in. organizację pracy - każdy z nas gdzieś pracuje, koleżanka jest z Wrocławia - wybór padł na Teatr Nowy w Poznaniu. - Co było najtrudniejsze? - Zmieniające się terminy premiery. Poza tym nie było żadnych problemów poza tymi, z jakimi zmagają się aktorzy. To, że się pracuje z ojcem i bratem, w ferworze prób schodzi na margines. - Wie pan, że "spektakl Machaliców" przyciągnął w Zielonej Górze nie tylko miłośników teatru? - To miłe, że na widowni zasiądą znajomi, bliscy, koledzy, koleżanki, z którymi wiele lat się nie widziałem, z którymi przynajmniej w takiej formie możemy się spotkać. - Najmocniejsze wspomnienie związane z miastem dzieciństwa? - Więcej niż dzieciństwa, bo spędziłe