"Życie jest snem" w reż. Waldemara Zawodzińskiego w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Olgierd Błażewicz w Głosie Wielkopolskim.
Teatr Nowy jest od lat domem wielkiej klasyki i jednym z ostatnich jej bastionów. Ale i tutaj dociera idea współczesnej reinterpretacji. "Wujaszek Wania" przeniesiony w nasze czasy i pozbawiony wewnętrznego ciepła postaci był pierwszą tego jaskółką. Kolejną przyniosło "Życie jest snem" Calderona w przedstawieniu Waldemara Zawodzińskiego. W 1978 roku w Nowym Cywińskiej, w spektaklu Wojciecha Szulczyńskiego, była to kostiumowa bajka mająca w sobie coś z barokowej opery. Piękny teatr formy, ale pusty i bez filozoficznej głębi. Dramat Calderona w interpretacji Zawodzińskiego jest diametralnie inny. Przeniesiony we współczesne realia traci swój barokowy kunszt, a poetycko-filozoficzne pytania o to, czym jest sen, czym śmierć, a czym życie - dziwnie obco brzmią w ustach odzianych w uniformy brygady antyterorystycznej postaci. Surowa i niezbyt piękna dla oka scenografia, też nie najlepiej sprawdza się w zetknięciu z poetycką imitacją Jarosława Marka Rymk