Awanturka o "Katyń" jak zapłonęła, tak ucichła. Co było do przewidzenia. Bo do dyskutowania wiele tu nie ma. A nawet jak kto bardzo spragniony oglądania narodowych tragedii, to drugi raz pewnie na dziełku nie wysiedzi. Co się ma odwrotnie do - powiedzmy - "Popiołu i diamentu". W "Popiele" było odwrotnie niż w "Katyniu" - same historyczne łgarstwa, ale jak podane. A tu - sama prawda, a nudno aż skręca. Na progu kolaboracji Nic dziwnego. Kino nie jest od tego, żeby pokazywać, jak było. Od tego jest kanał Discovery i podobne. Kino ma dać poruszającą historię. Że szuka takich na wojnie - nic dziwnego. Tam zagęszczenie wypadków i emocji takie, że tylko sięgać garściami. I ja mam nawet pewną propozycję. Temacik wojenny, raz już obrabiany przez film, ale tak fatalnie, że nikt tego nie pamięta. W dodatku - wszystko na faktach. I to nie marginalnych - bo rzecz dotyczy jednego z najlepszych aktorów, jakich mieliśmy kiedykolwiek. Bywał demoniczny w roli sza
Tytuł oryginalny
Aktorska hańba Stępowskich
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Wielkopolski nr 227