Lepiej byłoby, gdyby Barbara Krafftówna jubileusz 80-lecia obchodziła "Peer Gyntem" albo "Alicją" Pawła Miśkiewicza w Dramatycznym. Na "Oczy Brigitte Bardot" zwyczajnie wielkiej aktorki szkoda. Spektakl Teatru Na Woli to tylko okolicznościowa feta. Nie wiem, gdzie jest dziś teatr Barbary Krafftówny. Z monodramem "Błękitny anioł" przed dwoma laty objeżdżała Kraj, potem dwie świetne role stworzyła w warszawskim Dramatycznym w "Peer Gyncie" i "Alicji" Pawła Miśkiewicza. A kiedy przyszło do urodzinowych uroczystości, znalazł się tylko Teatr Na Woli. Dlatego "Oczy Brigitte Bardot" oglądałem mocno zmieszany. Bo oczywiście wybitnej artystce należą się wszelkie hołdy. Publiczność ma prawo cieszyć się jej komediową werwą, dostać okazję do wspomnień chociażby z Kabaretu Starszych Panów, bo tak skonstruowane jest to przedstawienie. Tyle że całą resztę stanowi dramat Remigiusza Grzeli, który reżyser Maciej Kowalewski uważa za fantastyczny. I pewnie
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polska Europa Świat nr 290