EN

13.03.2007 Wersja do druku

Aktorka prawie od kołyski

- Jubileusz to sygnał, że niedługo już do emerytury. Ale oczywiście chcę pracować dalej, jak długo mi na to pozwolą. Mam różne propozycje filmowo-telewizyjne, które mnie bawią, bo to inny sposób pracy. No i mam też satysfakcję z pracy w szkole teatralnej. Satysfakcję, że mogę sprzedawać swoje doświadczenie - mówi AGNIESZKA MANDAT, aktorka Starego Teatru w Krakowie.

Pierwsza myśl związana z jubileuszem? - Zdziwienie, że tyle czasu minęło. I że leci on tak szybko. Czy ma Pani jakieś szczególne wspomnienia z tych 30 lat? - Nie. To raczej jest tak, jakbym oglądała zdjęcia. Wyciągam jedno i wtedy przypomina mi się wszystko z nim związane. Oczywiście, przez niektóre role wracają do mnie dotkliwiej pewne fragmenty mojego życia, ważni dla mnie ludzie. Zapominam wtedy, że to już było. Są to takie dotkliwe krople rzeczywistości. Pamięta Pani moment, w którym postanowiła związać swoje życie ze sceną? Pierwszy impuls? - To było we mnie zawsze, od niemowlaka... Leżąc w kołysce wiedziała Pani, że będzie aktorką? - Myślę że tak. Mama mi opowiadała, że jak miałam rok, półtora, bawiłam się ze swoją koleżanką na ławce. Nie umiałam jeszcze wtedy mówić. Koleżanka wracała do domu i się zataczała ze śmiechu. Okazało się, że stoję na tej ławce, wygłaszam jakieś mowy w dziwnym języku

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Aktorka prawie od kołyski

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Krakowska nr 60/12.03.07

Autor:

Monika Frenkiel

Data:

13.03.2007