EN

27.10.2014 Wersja do druku

Aktorka jak jeżozwierz

- Mam doświadczenie, wiedzę i umiejętności, ale polscy reżyserzy wychodzą z założenia, że miłość, przyjaźń i życiowe dramaty mogą dotyczyć tylko młodych. Starszy aktor może zagrać postać marginalną - babkę, ciotkę. Rzadko kapnie nam coś ciekawego - mówi EWA WIŚNIEWSKA.

Co jest dla pani w życiu najważniejsze? - Zawód. Kilka bliskich osób. I poczucie wolności. Charlotta z przedstawienia "Sonata jesienna" Bergmana, pełna niespełnień Róża z "Cudzoziemki" Ryszarda Bera, teraz bohaterka "Zbliżeń" Magdaleny Piekorz. Kilka razy zmagała się pani z rolami toksycznych matek. Wcielanie się w takie postacie kosztuje kobietę, która też przecież jest matką? Zmusza do rozrachunków ze sobą? - Oczywiście, że kosztuje. To jest mierzenie się z emocjami, bólem. Czy własnymi? Nie. Nie jestem naturszczykiem i nie muszę czerpać ze swoich przeżyć. Gdy aktor małpuje samego siebie, to zaczyna być ckliwie i rozmazanie. Ja nie jestem Charlottą, Różą, bohaterką "Zbliżeń". Ja je tworzę. Ale nie mogę wyzbyć się świadomości tego, co przeżyłam. Mam moją przeszłość zakodowaną na jakiejś półce z tyłu głowy. "Zbliżenia" to opowieść o miłości i nienawiści. O dwóch dorosłych kobietach, które nie potrafią żyć obok si

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Aktorka jak jeżozwierz

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 249/25/26-10-14

Autor:

rozmawiała Barbara Hollender

Data:

27.10.2014