EN

2.04.2013 Wersja do druku

Aktor, szopkarz, dobry duch

Największą furorę zrobił w roli sługi rzeźbiarza Wita Stwosza.
- Chwila mojego szału na scenie trwała około pięciu minut Schodziłem do garderoby wykończony. Słyszałem też, że przejęte kobiety z widowni prosiły obsługę przy wyjściu o wodę
- opisuje FERDYNAND KIJAK-SOLOWSKI.

Ferdynand Kijak-Solowski, aktor na emeryturze, szopkarz, kolekcjoner sztuki ludowej, skończy w tym roku 91 lat. Od prawie dwóch lat każdy dzień zaczyna tak samo. Wstaje rano, robi herbatę do termosu i jedzie do Nowej Huty. Odwiedza Domicelę - w przeszłości piękną tancerkę operetki, dziś ciężko chorą kobietę, która leży w zakładzie opiekuńczym. Ferdynand i Domicela są małżeństwem od 69 lat. Muszą się widzieć codziennie. Rozstanie - Tu Domicela spała. A tu poślizgnęła się i złamała biodro - opisuje wypadek, do którego doszło 18 miesięcy temu. Od tego czasu Domicela już nie wróciła do domu ze szpitala. Mąż opłaca dla niej fachową opiekę. Kosztuje go to ok. 1500 zł miesięcznie. To bardzo duża kwota, jak na aktorską emeryturę. Dlatego bywa i tak, że brakuje mu kilka złotych na tani obiad w barze mlecznym. Na szczęście zagląda do niego rodzina. Nie zmienia to jednak faktu, że na co dzień żyje sam. - Wie pani, kiedy ją odwiedzam,

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Aktor, szopkarz, dobry duch

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski nr 76/30-03/01-04-13

Autor:

Paulina Polak

Data:

02.04.2013