Zaocznie, weekendowo, bez egzaminów. Decyduje kolejność zgłoszeń. Nowe szkoły aktorskie otwierają się nie tylko dla osób, które chcą odnieść sukces na scenie, ale i na rynku pracy. Granica między zawodowcami i amatorami staje się coraz mniej wyraźna - pisze Joanna Derkaczew.
Co roku wydziały aktorskie trzech państwowych uczelni opuszcza zaledwie garstka wybrańców. Tak niewielki nabór ma zapewniać wysoką jakość nauczania i szansę powodzenia na wąskim rynku pracy. Jednak zasada "aktor z dyplomem albo wcale" odchodzi w przeszłość. Scena i plan zdjęciowy stają się dostępne dla każdego obywatela. Każdego, kto wygra "Idola", "Debiut", casting do reklamy albo zdoła opłacić czesne w szkole niepublicznej. W wykazie Centrum Edukacji Artystycznej Ministerstwa Kultury figuruje kilkanaście niepublicznych uczelni teatralnych i filmowych. To studia płatne - w studium aktorskim przy teatrze w Olsztynie nauka jest wprawdzie darmowa, ale w innych czesne waha się od 350 do 1350 zł (Warszawska Szkoła Filmowa Bogusława Lindy i Macieja Ślesickiego) za miesiąc. Prócz szkół nadzorowanych przez ministerstwo organizowana jest niezliczona ilość warsztatów, kursów, zajęć przygotowujących do egzaminów aktorskich. To wciąż za mało - tylk