w niektórych ludziach wyczuwamy, że są aktorami swojego życia. Wychodzą ze swojej skóry i zaczynają wędrować. Przyciągając uwagę innych, czynią cały świat teatrem. Ktoś taki przeszedł obok mnie, monologując:
1 Pierwszego teatru nie zna nikt: jakim aktorem jest powietrze, jakim woda? I czy ogień potrafi udawać ogień? Czy ziemia gra ziemię? Jaki jest dramat między żywiołami? A przecież kiedy wyobrażamy sobie świat przedludzki, to scenicznie. Bo chociaż wyobraźnia nas umieszcza w niby-ludzkim miejscu, to raczej jesteśmy pustą sceną jaskini, niż w niej istniejemy. Dzisiaj podobnie: w sennych kinoteatrach pamięci rzucamy na bezcielesny ekran zmyślony film o prehistorii - tylko powiekę filmu, bo oka w niej nie ma. Jest w nas osobny aktor archaiczny (wydaje się stworzony przed człowiekiem) - czasem iskrzy, czasem kamienieje, czasem chmurzy, faluje przyszłością, teraźniejszością, przeszłością. Ten pierwszy aktor, nie zrobiony z ciała ani duszy, nieludzko stoi przed ścianą jaskini, nie widzi w niej schronienia ani lustra, tak jak w sobie nie widzi siebie. Owszem, jego nieludzka skalista samotność otwiera w sobie przestrzeń oczekującą na t