Jedni narzekają, drudzy działają. Są też tacy, którzy prowokują śmiałymi, bezczelnymi propozycjami. Czy kulturalną degradację Warszawy można jeszcze powstrzymać? - zastanawia się Małgorzata Ćwikła w Dwutygodniku.com.
Finansowanie kultury to zjawisko nieprzejrzyste już w samej warstwie językowej. W książce "Ekonomika kultury" Dorota Ilczuk pisze o mecenacie, że jest on formą prywatnego wspierania kultury. Tymczasem za mecenasów uważają się urzędnicy rozdzielający publiczne pieniądze na różnych szczeblach, co widoczne jest w nazwach organizowanych konkursów i programów. To zagarnięcie prestiżu i decyzyjności można uznać za symptomatyczne. Potrzeby publiczności zaspakajane są w rytmie kadencyjnym. Podobnie kształtuje się gusty artystyczne - w efekcie arbitralnych posunięć, pod szyldem przekłamanej terminologii. Minimalizowana jest zarazem rola docelowych odbiorców, którzy stoją na samym końcu łańcucha pokarmowego zwanego publicznym finansowaniem kultury. W tym miejscu nikt przecież przebywać nie chce. Ostatecznie widzowie stopniowo odchodzą od kultury, a na wydarzeniach artystycznych królują pustki (albo pojawiają się tylko przedstawiciele środowisk artystycz