"Anna Karenina" w choreogr. Alexeia Ratmansky'ego w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszwie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.
Boże, przebacz mi wszystko... - prosi w swoich ostatnich słowach Anna Karenina, nim najeżdżający na nią pociąg zmasakruje jej ciało. Tak jest w powieści Lwa Tołstoja. A jak przełożyć myśli umierającej Anny, zawarte w słowie pisanym, na sztukę niewerbalną, którą przecież jest balet? Trudne zadanie. O wiele łatwiej wyrazić stan ducha, emocję, lęk, niepewność za pomocą odpowiedniej formy ekspresji. Ale stan umysłu? Baletowa wersja "Anny Kareniny" na scenie Opery Narodowej sprzyja takim właśnie refleksjom. Głównie z tego powodu, że autor układu choreograficznego, tancerz i choreograf Alexei Ratmansky (obecnie także dyrektor moskiewskiego Baletu Bolszoj), stworzył układ taneczny korzeniami silnie tkwiący w tradycji Teatru Bolszoj. Krótko mówiąc: perfekcyjny warsztatowo, z dobrze pojętą akademickością, niedryfujący po fantazmatach dzikiego eksperymentu. A zatem żadnej szarpaniny postmodernistycznej, wielka kultura i dbałość o szczegół.