Wieczór jubileuszowy w reż. Bogdana Toszy w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Tomasz Wysocki w Gazecie Wyborczej - Wrocław.
Teatr Polski we Wrocławiu świętował w sobotę 60-lecie istnienia. Jednak wieczór jubileuszowy na scenie przy Zapolskiej był smutny jak jesienny kondukt w deszczu. Uroczystość rozpoczęła się poza teatrem - akcją Jerzego Kaliny zatytułowaną "Strapontenia". Po ulicy Świdnickiej i okolicach Rynku krążyło kilkadziesiąt osób z magnetofonami w plecakach i torbach. Leciały z nich odgłosy historycznych spektakli Polskiego. Ci, którzy natknęli się na nosicieli dźwięków, nie mieli szans zorientować się, w czym uczestniczą. I tak mocno wytłumione kwestie aktorów i fragmenty muzyki dodatkowo zagłuszył szum miasta. W finale happeningu, już na widowni teatru przy Zapolskiej, zlały się w jeden zgiełk. Jerzy Kalina, który pojawił się na scenie w charakterze dyrygenta dźwięków, kilkoma zamaszystymi ruchami zakończył akcję. To, co działo się potem, wprawiało mimo wszystko pozytywnie nastrojoną widownię w przygnębienie. Półtoragodzinna "S