Chwili przyjemności z pewnością nie powinniśmy sobie odmawiać z własnej woli. To pierwszy, choć zapewne nie najważniejszy argument przemawiający za tym, by jeśli tylko nadarzy się ku temu okazja zasiąść na widowni Teatru na Woli i obejrzeć "Aj waj! czyli historie z cynamonem" krakowskiej Grupy Rafała Kmity.
Przedstawienie, które trwa trochę ponad 100 minut, jest dowodem na to, że kabaret aktorski w Polsce nie tylko nie umarł, ale ma się świetnie. Trzeba jednak umieć go stworzyć, a to Kmicie udało się bez wątpienia. Piątka aktorów prowadzi nas pół-żartem, pół-serio po odkurzanym strychu żydowskiej pamięci. Drwinom z ludzi i z Boga nie ma końca, nikt jednak nie ma prawa czuć się obrażonym. Granica taktu i dobrego smaku nie zostaje przekroczona ani razu, co potwierdza zachowanie widowni wybuchającej co chwila szczerym śmiechem. Na dodatek żarty nie kończą się banalnie, w arcyzabawne historie rozgrywające się na scenie wplątana zostaje nutka liryzmu. Mieszanka jest przedziwna. Gdy zaczynamy dochodzić do siebie po kolejnej salwie śmiechu raptem zdajemy sobie sprawę, że to co zobaczyliśmy warto jeszcze raz przemyśleć, bo gdzieś czai się jakaś ważna prawda, którą koniecznie trzeba odkryć lub sobie przypomnieć. Jeśli na taką treść nałożymy dos