Z tego, cośmy na scenie Teatru Powszechnego w Warszawie zobaczyli, wolno sądzić, że nie miało to być ani "Siedmiu przeciw Tebom", ani "Antygona". Z materiału obu sztuk antycznych pragnęli realizatorzy zbudować widowisko autonomiczne, które znaczyłoby coś nowego. Zamiar nie powiódł się. Nowe znaczenia, w zamierzeniu bardziej współczesne, okazały się w realizacji mgliste, a w całym tym zagmatwaniu zabrakło sensu. Z "Siedmiu przeciw Tebom" i "Antygony" usiłowano zrobić jedną sztukę. Nie miało to być połączenie mechaniczne (Aischylos, antrakt, Sofokles), lecz "organiczne". Irena Babel, inscenizator i reżyser, włożyła najpierw wiele trudu w opracowanie i połączenie obu tekstów. Nie zwróciła jednak dostatecznej uwagi na fakt, jak różne rzeczy usiłuje połączyć w jedną całość. Sens tego połączenia daje się wytłumaczyć właściwie tylko niejakim ciągiem fabularnym mitu, wiodącym od "Siedmiu przeciw Tebom" do "Antygony". Jest to w istocie
Tytuł oryginalny
Aischylos i Sofokles w jednym widowisku
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 21