To nie brak miejsca na wielkiej scenie Teatru Wielkiego w Warszawie, a dalekowzroczna przezorność; przy wyruszeniu szlakiem zaplanowanych zagranicznych sukcesów łatwiej będzie zabrać się z zamykającą proscenium przegrodą. Resztę, wypełnią rozświetlające siną dal oczy makrokocura czy - bardziej z egipska - sfinksa. W retransmisji telewizyjnej mocno skróconej wersji "Aidy" w wywiadach próbowano narzucić tezę, że nowoczesna inscenizacja opery wysuwa na plan pierwszy nie muzykę lecz wizję. Istotnie na premierze było na co patrzeć i to z rozdziawionymi ze zdumienia buziami. Wolno każdemu zachwycać się czy oburzać na to, co arcykapłani inscenizacji: reżyser Marek Grzesiński i scenograf Andrzej Majewski zaserwowali. Obawiam się, że wpatrując się w zwierciadło swych - jak o tym mówili w wywiadach - "egiptologicznych" wizji - ulegli obydwaj... egipskiemu zapaleniu oczu. Bo nawet przy pozostawieniu szerokiego marginesu dla twórczej swobody inscenizato
Tytuł oryginalny
"Aida" na proscenium
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Polski nr 127