"Samotny zachód" w reż. Giennadija Muszpierta w Teatrze im. Węgierki w Białymstoku. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.
Kto chce obejrzeć na scenie wolną amerykankę, usłyszeć stek wyzwisk, a czasem uśmiechnąć się kątem ust - "Samotny zachód" w Teatrze Dramatycznym jest jak znalazł. To spektakl o zagubionych ludziach, przygniecionych agresją. Oto dwóch braci uprzykrza sobie życie i tłucze się przez pół spektaklu. Między nimi miota się ksiądz nieudacznik oraz dziewczę, na pozór wulgarne i pyskate, a w głębi serca wrażliwe. Pokłócić się można właściwie o wszystko - o chrupki lub bimber (bo nie twoje, a wziąłeś). A jak wyśmiać, to tak, by tego drugiego zabolało - najlepiej jego kłopoty z kobietami. Albo kopnąć lodówkę, do której przeciwnik jest przywiązany. Nie są to zwykłe docinki, po których sytuacja wraca do normy. Padają słowa straszne, a rękoczyny to codzienność. Jednym ilość wylewającej się ze sceny agresji wyda się niestrawna. To jak słuchanie kłótni sąsiadów, której zdzierżyć nie sposób, i w końcu zatyka się uszy. Wielu jed