- Kolektywy są super i świetnie działają w instytucjonalnych warunkach, które zapewniają im przestrzeń na istnienie. Ale mają też swoje drugie oblicze: zdarza się, że za postulatem pracy zespołowej stoi potrzeba rozmycia odpowiedzialności, a kolektyw znika gdzieś w momencie wypisywania nazwisk na plakacie i ulotce - mówi dramatopisarka i reżyserka Agnieszka Jakimiak w rozmowie z Justyną Jaworską w Dialogu.
Twój tekst jest wyrafinowany, zaangażowany, ale też bardzo zabawny. Wyobrażam sobie, że można go wystawić w konwencji kabaretowej. - Graliśmy go do tej pory dwa razy - raz we Wrocławiu, w ramach czytań na festiwalu Sfery Kontaktu, i raz w Komunie Warszawa. W Warszawie faktycznie publiczność świetnie się bawiła, częściowo dlatego, że w dużej mierze na spektakl przyszli znajomi i środowisko, ale we Wrocławiu mieliśmy odbiór w grobowej ciszy, może ze dwie osoby reagowały śmiechem. Natomiast bardzo dużo widzów zostało potem na rozmowie, były wyraźnie poruszone i podkreślały, że nawet jeśli ten tekst osuwa się w komizm, to nie da się zdewaluować przemocy, która napędza tu każdą scenę. Mnie samej "Nosexnosolo" wydawał się zabawny, kiedy nad nim pracowaliśmy - naszym celem było przecież ośmieszenie Jana Fabre'a. W końcu nie zawsze możemy wypowiadać się w imieniu ofiar gwałtu czy molestowania, ale to, co nam pozostaje, to obśmianie zna