EN

2.03.2004 Wersja do druku

Agitka z Mrożkiem w tle

Nie będziemy gadać niepotrzebnych rzeczy, jak mawiał Witkacowski szewc Sajetan. Powiemy od razu - premiera "Tanga" w Teatrze Śląskim okazała się bolesną klęską. Z akcentem na "bolesną", niestety. Szkoda wysiłku aktorów, szkoda zawiedzionych nadziei publiczności, szkoda wreszcie tekstu Sławomira Mrożka. I nie znajduję niczego na usprawiedliwienie tego zdumiewającego tworu scenicznego, jaki zafundował nam Filip Bajon, ładujący w spektakl wszystkie możliwe znaki i symbole, zmieniające przedstawienie w tanią, obrazkową publicystykę. "Tango" wciąż brzmi okrutnie i stanowi trafną analizę "kretynizmu przejmującego władzę". Kwestie wszystkich postaci tej sztuki brzmią dziś znajomo boleśnie i niejako automatycznie budzą skojarzenia ze współczesnością. Mrożek nie skupia się bowiem na konkretnych sytuacjach lecz na mechanizmie korozji idei. Skutkiem wypalenia się zapału i wiary rodziców zawsze jest nowe pokolenie, stające w obliczu egzystencjalnej

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

"Dziennik Zachodni" nr 52

Autor:

Henryka Wach-Malicka

Data:

02.03.2004

Realizacje repertuarowe