"Wyzwolenie" w reż. Piotra Jędrzejasa w Teatrze Na Woli w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.
Żenujący platformerski spot wyborczy tendencyjnie pokazujący Polaków broniących krzyża na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie jako dzicz z maczugą posłużył reżyserowi "Wyzwolenia" w Teatrze Na Woli za lejtmotyw przedstawienia. Oglądamy zatem wielki drewniany krzyż usytuowany w centralnym miejscu sceny, pod nim ułożone palące się znicze, kwiaty i zbiorowisko jakichś prymitywnych osobników agresywnie zachowujących się i skandujących raz po raz "Polska", "Polska", co wywołuje śmiech na widowni. A gotowe do walki zaciśnięte pięści sugerują, że gotowi są zamordować każdego, kto nie jest z nimi. To ma być wizerunek tzw. moherowych Polaków. Dlaczego reżyser nie pokazał drugiej strony, czyli "palikotów" (mówiono, że zostali wynajęci przez Palikota), którzy nas, modlących się pod krzyżem, bili, straszyli, opluwali? Satanistyczne, wyzywające tatuaże, odrażające przekleństwa, butelki w rękach i agresywna postawa przygotowana do bitwy. Wygląd