W Polsce działa wielu menedżerów i kilka agencji koncertowych, specjalizujących się w muzyce poważnej. Jak wszędzie na świecie, tych naprawdę liczących się jest niewiele - pisze Ewa Solińska w Życiu.
"Są nierozłączni. Jedni bez drugich nie mogą istnieć - jak awers bez rewersu. O artystach wiemy sporo, o ich agentach prawie nic. Często to oni dbają o gwiazdy bardziej niż ich najbliżsi. Choć zdarza się, że je bezlitośnie wykorzystują. Impresariowie, agenci czy menedżerzy, jako ludzie działający za kulisami wolą pozostawać w cieniu artystycznych wydarzeń. Tym jaśniej mogą błyszczeć gwiazdy, z którymi łączą ich owiane tajemnicą kontakty. Co mądrzejsi impresariowie wiedzą jednak, że artyści przypisują sukcesy wyłącznie sobie. Natomiast klęski są oczywiście dziełem menedżera. Racje mają obie strony artystycznej barykady. Muzycy chętnie odpowiedzą na zarzuty anegdotą o agentce, która przyszła na koncert pewnego pianisty. Zachwycona jego grą, wykrzyknęła: Pan musi znaleźć się na mojej liście artystów! - Ależ od dawna na niej jestem, tylko pani dotąd nie zorganizowała dla mnie żadnego koncertu - odpowiedział wirtuoz.