- Grałam w teatrze i przyjmowałam inne propozycje, które do mnie przychodziły, nie miałam takiej pozycji zawodowej, że mogłam wybierać. Poszczęściło mi się - mówi Agata Kulesza, aktorka Teatru Ateneum w Warszawie.
Zagrała role, które już przeszły do historii polskiego kina. Jest na szczycie, ale wie, że to nie musi trwać wiecznie. Agata Kulesza nie ukrywa, że czasem trudniej przeżyć sukces niż porażkę. Agata Kulesza: Oglądała pani mój ostatni film "Moje córki, krowy"? Pani: Oczywiście. Moim zdaniem jest prawdziwy. Opowiada o tym, z czym każdy z nas prędzej czy później będzie musiał się zmierzyć: chorobie, starości, śmierci... - Takie jest życie, starzejemy się, odchodzą nasi najbliżsi. Uważam, że Kindze (Kinga Dębska, reżyserka filmu - red.) udało się opowiedzieć o trudnych i smutnych sytuacjach w sposób czysty, z wdziękiem, chwilami dość zabawny, co tylko potęguje wzruszenie. I jak w życiu tragiczne sytuacje przeplatają się z momentami wręcz groteskowymi. Czasami potrzeba spojrzenia z boku, żeby to zauważyć. Wie pani, co mnie zasmuciło, gdy sama oglądałam ten film? Myślałam o tych wszystkich rodzicach, którzy są samotni. Staroś�