Krzysztof Babicki w tym przedstawieniu scenę potraktował jak ściągniętą ze stołu serwetę. Potrząsnął nią. Uruchomił ogromną teatralną maszynerię, przede wszystkim świetlną - prawdziwy koncert grały reflektory, doszły inne atrakcje... A jednak, mimo energicznej giętkości tej machiny, teatr naprawdę przemówił tylko kilka razy, i to przeważnie ustami aktorów. Po raz pierwszy - gdy na scenie pojawił się Sofokles. Sofokles (w tej roli Zygmunt Józefczak), w sztuce Pasoliniego animator zdarzeń, mówi piękne słowa o teatrze: "Człowiek dostrzegł rzeczywistość dopiero wówczas, kiedy ją przedstawił. A lepiej od teatru nic jej przedstawić nie mogło". Na scenie Sofokles jest uosobieniem prawdy teatru - jest samą konwencjonalnością sztucznością usztucznioną. Bardzo dobrze gra Józefczak w tej roli. Co prawda, na początku, tradycyjny Grek umieszczony w mocno plastykowym pejzażu budzi opór (Skąd? Po co? Na co?) Później, w miarę, jak Józefczak pod
Tytuł oryginalny
"Affabulazione" w reżyserii Babickiego
Źródło:
Materiał nadesłany
Odra Nr 1