Zakończony 23 lutego w Indiach Adishiakti Ramajana Festiwal podsumowuje Karolina Szwed z Nowej Siły Krytycznej.
Sobotnia premiera "Ravanama" w wykonaniu i reżyserii Mayi Rao była ciekawą propozycją połączenia tradycji teatru indyjskiego kathakali ze współczesnym teatrem europejskim. Aktorka rozpoczęła swój solowy spektakl leżąc na nieoświetlonej scenie, w jej prawym wewnętrznym rogu. Czekała, aż widzowie zasiądą na widowni. Po kilkunastu sekundach ciszy wstała, a gdy zapaliły się reflektory zobaczyliśmy kobietę (prawie sześćdziesięcioletnią) ubraną w obcisłe czarne getry i czarny podkoszulek, przepasaną kolorowym paskiem. Maya odgrywała trzy role: Rawany, Sity i Aktorki. Ostatnia postać zastanawiała się nad dalszymi losami bohaterów "Ramajany" Walmikiego, pojawiała się w przejściach z roli Rawany do Sity. Ciąg akcji ruchowych był wówczas zatrzymywany, dzięki temu występująca dawała sobie czas na zaangażowanie w kolejną rolę. Zmiany ról symbolicznie zaznaczone były przebieraniem się w kolejne czarne podkoszulki (jak się w popremierowej rozmowie