"Nenávidím" ("Nienawidzę") Marka Koterskiego w reż. Klaudyny Rozhin ze słowackiego Divadlo Kontra na II Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Polacy ROBIĄ TEATR w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Dzienniku Trybuna.
Zawsze uważałem, że Adaś Miauczyński, bohater stworzony przez Marka Koterskiego, jest Polakiem, że wyraża typowo nadwiślańskie frustracje, rozgoryczenia i nerwice niedocenionego inteligenta.
Potwierdzały to kolejne dzieła Koterskiego, jego głośnie filmy, zwłaszcza „Dom wariatów” (1984), „Dzień świra” (2002) i „Wszyscy jesteśmy Chrystusami” (2006) z kreacją Adasia Miauczyńskiego, w którego mistrzowsko wcielał się Marek Kondrat. Potwierdził to także monolog z piosenkami „Nienawidzę” (1988), choć bohater nie nosił w nim żadnego imienia. Po wrocławskiej premierze „monologu” w reżyserii autora (1992) Tadeusz Burzyński tak ją komentował:
„Najostrzejsze teksty w „Nie” nie dorastają siłą prowokacji monologom i wierszom Koterskiego. Gdyby jeszcze istniała cenzura z jego tekstów niewiele by się ostało poza spójnikami, przecinkami i kropkami. Nawet niektóre wykrzykniki zostałyby skreślone.
Koterski pisze tak, jakby walił czytelnika lub – w teatrze – widza po pysku. Jest to drastyczna, acz w niektórych sytuacjach to jedyna metoda na otrzeźwienie, potrząśnięcie sumieniem, wyprowadzenie kogoś z amoku”.
Nie był więc Koterski w tym tekście tylko prowokatorem, ale skrytym moralistą. Co więcej miało się okazać, że to nie jest wcale wykrzyczany (wyśpiewany) komentarz do schyłkowego okresu PRL, ale tekst uniwersalny. Potwierdził to Marcin Kwaśny, pokazując po latach tekst Koterskiego – tym razem jako klasyczny monodram – w klubie „Le Madame” (2006). „Kwaśny odkrył – odnotowywał Roman Pawłowski – uniwersalizm dramaturgii Koterskiego. (…). Chodzi o roszczeniową postawę wobec rzeczywistości, która powtarza się w każdym pokoleniu Polaków niezależnie od okoliczności historyczno-ekonomicznych. Kwaśny ją świetnie wydobywa, rozpinając swój monolog między utyskiwaniem na chamstwo, brud i nieporządek a histerycznymi tyradami przeciw rodakom. Buduje postać zakłamanego młodego inteligenta, który chciałby przewodzić społeczeństwu, ale nie umie pokierować nawet własnym życiem”.
Kilka lat później miało wyjść na jaw, że to wcale nie jest wyłącznie opowieść o młodych Polakach. Za sprawą Klaudyny Rozhin (reżyseria) i Petera Čižmára (wykonanie) Adaś Miauczyński przeniósł się na Słowację do teatru Divadlo Kontra (Spisska Nova Ves). Premiera miała miejsce w roku 2012, ale spektakl wciąż cieszy się powodzeniem i utrzymuje w repertuarze. Niedawno można było słowacką wersję „Nienawidzę” obejrzeć w teatrze Druga Strefa w Warszawie, dzięki organizowanemu przez Sylwestra Biragę już po raz drugi przeglądowi „Polacy robią teatr”.
Peter Čižmár (1974) jest współzałożycielem teatru Kontra w Nowej Wsi Spiskiej – już w roku 2007 dostrzeżonym nagrodą Odkrycie Sezonu. W ostatnich latach (2018, 2019) Divadlo Kontra zostało wyróżnione tytułem Najpopularniejszego Teatru Słowacji. Aktor od dawna specjalizuje się w monodramach, które prezentuje na wielu festiwalach europejskich, m.in.: Hamlet (2012) Makbet, Solo wg Samuela Becktetta, Nienawidzę Marka Koterskiego (Nagroda Specjalna Stana Radica ‘Artysta Roku’ na festiwalu Kremnickie Gagy, 2013), Kamienie w kieszeniach Marie Jones (2014), Chiński Maharadża na podstawie książki Wojciecha Kurtyki (2016). Z Makbetem odwiedził najważniejsze międzynarodowe festiwale szekspirowskie i teatru jednego aktora, m.in. w Albanii, Armenii, Czechach, Macedonii, Polsce, Turcji, na Litwie, Ukrainie i Węgrzech. Obok cieszącego się niesłabnącym powodzeniem monodramu Wódka z Rumem Conora McPhersona (zagrał go ponad 300 razy), do jego żelaznego repertuaru należy właśnie monodram na podstawie sztuki Marka Koterskiego Nienawidzę. Słowaccy widzowie widzą w bohaterze monodramu figurę dobrze im znanego słowackiego inteligenta z jego rozczarowaniami, rozgoryczeniem i gniewem.
Jak to się stało, że tekst tak silnie zakotwiczony w polskich realiach (stan wojenny, mały fiat, polskie kompleksy itp.), mógł zostać nie tylko dobrze zrozumiany, ale uznany za obraz własnych problemów słowackich widzów? Rzecz w tym, że Koterski stworzył figurę skrajnego śledziennika o cechach uniwersalnych – mimo lokalnych powiązań i historycznego usadowienia. Nie trzeba zbyt wielu zabiegów, aby wyzbywszy się zbyt obco brzmiących aluzji do spraw właśnie lokalnych i zastąpieniu ich – za zgodą autora – słowackimi (np. zamiast malucha pojawiła się prychająca dwudziestoletnia škoda), wypreparować z tekstu monologu sztukę osadzoną w realiach naszych południowych sąsiadów. Takie zabiegi dostosowawcze pod ręką Klaudyny Rozhin i Petera Čižmára przeszedł ten tekst, z którego też zniknęły piosenki, w oryginalnym scenariuszu wiążące monolog bohatera z absurdystycznym kabaretem. Tak więc w spektaklu słowackim nie usłyszymy nienawistnych piosenek miotanych pod adresem rodaków i wrogiego państwa polskiego, mniej też znajdziemy absurdu niż u Koterskiego, a więcej psychologicznego realizmu, uwiarygodnienia postaci bohatera, także dzięki nawiązaniom do „Dnia świra”. Stąd anonimowy bohater „Nienawidzę” stał się Adasiem Miauczyńskim z jego natręctwami, nadruchami, irytującą pedanterią.
Nie pozostaje to w sprzeczności z przesłaniem sztuki. Nienawidzę jest bowiem jednym z najbardziej wściekłych tekstów we współczesnej literaturze dramatycznej, bliskim gniewnym, obsesyjnym monologom postaci Bernharda czy Elfriede Jelinek. Rozgniewany bohater strzela rakietami słów niemal na oślep, wszyscy i wszystko pada ofiarą jego krytycznych razów, siecze obelgami pod adresem byłej żony, kolegów z pracy, kolei państwowych, motoryzacji, polityków, ustroju, systemu szkolnictwa (jest przecież nauczycielem-nieudacznikiem), lży nawet śniadanie i pościel. Wrogowie, autentyczni i zmyśleni, ludzie i przedmioty, wszystko, co istnieje i o czym tylko można pomyśleć staje mu zawadzie, wywołuje gniewny protest, hamowany tylko zmęczeniem bohatera, którego wola działania bliska jest zeru. Nienawiść wyczerpuje się więc na werbalnych atakach, skoro nawet wstanie z łóżka po bezsennej nocy staje się dla niego niewyobrażalnym zadaniem.
Tak go poznajemy. Leży na wersalce, potem na niej siada ze ściskaną na piersiach poduszeczką i ani myśli wstać. To znaczy myśli o tym, ale nie może wstać, zmaga się z depresyjnym obezwładnieniem. Ruszy go dopiero wściekły atak na świat, który go drażni, niszczy, prześladuje. Wymierza mu cios za ciosem. Ale świat wykrętnie milczy.
Na scenie oprócz wersalki z kapą, starannie przez Adasia wygładzaną i ułożonymi na niej jaśkami, które komponuje w ustalonym przez siebie porządku, niewielka szafka nocna z książkami i stojącym niej czajnikiem elektrycznym. Adaś kilkakrotnie zaparzy sobie herbatę, przeniesie na tacy, którą postawi na wersalce (za każdym razem nieco się oblewając), a potem łykać będzie gorący jeszcze napitek. Kilka razy wstanie, aby podlać wątłą palemkę tkwiącą na postumencie, obok której stoją dwa lilipucie kaktusiki, przy okazji przestawiane, aby utworzyć z palemką zaplanowany porządek.
W momencie największego wzburzenia, kiedy wściekłość bohatera osiąga niemal stan wrzenia, Adaś niczym zgłodniałe zwierzę wydobywa z czeluści szafki słoiczek z nutellą. Rzuca się na jego zawartość i opychając się słodkim smarowidłem wytacza najcięższe oskarżenia upadłemu światu. Te starannie zaplanowane sprzeczności między poziomem irytacji bohatera i treścią zarzutów wobec świata, który go zawiódł, a jego zachowaniem wzbudzają zrozumiałe rozbawienie. Ale efekt komiczny tylko wzmacnia opowieść o rozpaczliwie samotnym człowieku, który już nie potrafi nawet wołać o pomoc. Koterski w swoim „monologu z piosenkami” próbował nieco złagodzić rozpacz bohatera – toteż jego monolog kończył się obiecującym zdaniem: „I znowu – przenika mnie myśl, że uratuje mnie tylko jakaś wielka miłość”. I chociaż wygląda to na zdanie zaczerpnięte z jakiegoś taniego romansu, nieci odrobinę nadziei. W monodramie Čižmára tego zdania nie usłyszymy. Skończy je tylko ściszone wyznanie: „boję się wstać… boję się dnia…”. To samo, które rozpoczyna tę spowiedź beznadziejnie odtrąconego przez świat i na świat śmiertelnie obrażonego samotnika.
Nie ma wątpliwości: Čižmár swoim spektaklem dowodzi, że Adaś Miauczyński jest też Słowakiem. Dowodzi tego od wielu lat. Spektakl w Teatrze Druga Strefa był trzysta którąś prezentacją tego zachwycającego monodramu.