Jak zachowałby się Bóg, widząc ludzi niepasujących do jego idealnego planu - zastanawia się ANTONI FERENCY. Debiutujący reżyser przygląda się biblijnym bohaterom w scenerii metra. W piątek w warszawskim Teatrze Soho premiera jego "Upadku pierwszych ludzi".
Z Antonim Ferencym rozmawia Piotr Guszkowski Skąd pomysł, żeby zorganizować próbę spektaklu w wagonie metra? - Metro Warszawskie jest obecne w tkance tekstu - stanowi dla mnie ciekawą metaforę biblijnego raju. Tuż przed otwarciem było pustą, pod-ziemną przestrzenią położoną daleko od zgiełku codzienności: nowoczesną, wycyzelowaną w każdym szczególe i zadbaną. Lecz gdy wreszcie zapełnili ją ludzie, okazało się, że pełno w niej niedoróbek. Podobnie było z boskim planem - rzeczywistość odbiega znacząco od intencji twórców. Zastanawiałem się, jak Bóg mógłby reagować na to, co robią ludzie. Zachowują się przecież inaczej niż przewidywał. W spektaklu pojawia się postać Zwierzchnika. Stara się on dostosować swój idealny świat do grzesznych ludzi. To trudna praca, ale też w ogóle fundamentalna decyzja, czy pozostawić im swobodę działania. Bohaterowie "Upadku pierwszych ludzi" to Adam i Ewa zagubieni we współczesnej rzeczywistości?