Pozornie te dwa spektakle wydają się przede wszystkim powrotem do dawnych fascynacji; {#os#1241}Grzegorzewski{/#} przyznaje, że w "Czterech komediach równoległych" połączył ze sobą teksty, które od lat pragnął wystawić. Ale zapewne ani "Idiota", ani "Sonata widm" czy "Śmierć w Wenecji" nie przybrały takiego kształtu, jaki mogłyby mieć przed laty. Zmienił się Grzegorzewski, zmienił się jego teatr. Pozostały wprawdzie fortepiany, skrzydła, pulpity... Tak, inna jest jednak tonacja. Grzegorzewski jakby z większą bezwzględnością odnosi się do swoich ukochanych motywów. Dekadencja jest tu podszyta goryczą, sarkazmem, ironią. Nie ma tu owego łagodzącego działania piękna i sztuki, pamiętanego z "{#re#21403}Nie-Boskiej{/#}" czy "{#re#27765}Śmierci w starych dekoracjach{/#}". Grzegorzewski teraz ostrzej, mocniej miesza ze sobą tonacje - bardziej wyczulony na chropawą materię życia niż piękno dzieł sztuki. Przemijanie nie jest już konfrontowane z i
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 5