"Bezkrólewie" Wojciecha Tomczyka w reż. Jerzego Machowskiego w Teatrze Telewizji. Pisze Mikołaj Mirowski w Rzeczpospolitej.
Był rok 2006, kiedy dramaturg Wojciech Tomczyk po raz pierwszy tak spektakularnie zaznaczył swoją obecność na teatralnej mapie Polski i to na największej jej scenie w Teatrze Telewizji. Chodzi oczywiście o słynną "Norymbergę" ze znakomitymi rolami Janusza Gajosa i Dominiki Ostałowskiej. Doskonały dramat pokazujący brak rozliczenia z postkomunizmem, a także liczne dwuznaczności z tym związane ukazały, jak ważna dla jego twórczości była i jest polska historia. Przeszłość w rozumieniu Tomczyka, twórczo rozwijającego myśl Williama Faulknera, nigdy nie zdarza się tylko raz i nigdy nie jest ostatecznie skończona; ona trwa i trzeba się z nią mierzyć. Opowiadał o niej na różne sposoby. Tak było, gdy w ramach sceny faktu powstała "Inka 1946", a później "Marszałek" i "Imperium". Niemniej dopiero "Bezkrólewie" napisane pod wpływem katastrofy smoleńskiej i opublikowane w 2011 r. w "Dialogu" okazało się jego kolejnym równie mocnym uderzeniem. Sceniczn�